W poszukiwaniu złotego środka
Niebawem w Ploteczkarni będziecie mogły, drogie Panie, wziąć udział w warsztatach dotyczących wytwarzania kosmetyków naturalnych. Już dziś zapraszamy do lektury wywiadu z Panią Beatą Podsiadły, która uczyniła ze swojej pasji sposób na życie.
Ploteczkarnia: Od wieków kobiety korzystały z naturalnych, łatwo dostępnych kosmetyków. Mleko, miód i olejki eteryczne to składniki znane i cenione od tysiącleci. Wystarczy wspomnieć Kleopatrę i jej słynne kąpiele w kozim mleku. Jak powstają receptury na wytwarzane przez Panią kosmetyki? Czerpie Pani inspirację z wielowiekowej tradycji czy raczej skłania się Pani ku osiągnięciom współczesnej nauki? Czy te dwa źródła wiedzy w przypadku kosmetyków naturalnych się wykluczają?
Beata Podsiadły: Czerpię inspiracje z obu wspomnianych źródeł wiedzy. Jednak za każdym razem receptury tworzę sama – w oparciu o znajomość wartości składników. Dzięki temu efektem końcowym są kosmetyki bardzo indywidualne i dopasowane do danego rodzaju skóry.
P.: Gdyby przyjrzeć się historii kosmetyków, to początkowo były to zupełnie naturalne, „surowe” produkty. Z czasem pojawiały się coraz bardziej złożone specyfiki, np. kremy o wyłącznie „chemicznym” składzie. Dlaczego u progu XXI wieku wracamy do początków?
B.P.: Myślę, że życie nas czegoś nauczyło i wreszcie zaczynamy doceniać, że to co naturalne i nieprzetworzone jest zdrowsze.
P.: Rzeczywiście, ludzki organizm jest genialnym tworem natury i nie powstało w laboratorium chemicznym. Wielu producentów kosmetyków – nie tylko naturalnych – utrzymuje, że znalazło „eliksir młodości”. Reklamy przekonują nas, że na przykład ekstrakt z pestek winogron pozwoli zachować zdrowy i atrakcyjny wygląd skóry przez wiele lat. Czy w trakcie rozwijania swojej pasji natknęła się Pani na taki składnik, który rzeczywiście można by polecić jako „eliksir młodości”? Jakie składniki należą do Pani ulubionych?
B.P.: Jestem realistką pod tym względem 🙂 Nie mniej jednak na rynku mamy wiele składników, które wspaniale wpływają na dobrobyt i wygląd naszej skóry. Doświadczenie nauczyło mnie, że czasem mniej znaczy więcej. Codzienna, delikatna pielęgnacja skóry i odpowiednie odżywianie jest kluczem do zdrowej skóry i dobrego samopoczucia.
P.: Czy to znaczy, że silne kremy – zawierające skondensowane składniki i ekstrakty nie działają tak korzystnie, jak mogłoby się wydawać? Wiele kobiet oczekuje natychmiastowych rezultatów, a to chyba jest jednak ślepa uliczka…
B.P.: Wyznaję zasadę, że co za dużo to niezdrowo. Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba zachować umiar i znaleźć złoty środek. To prawda, że wiele kobiet oczekuje natychmiastowych rezultatów, ale to niemożliwe. Trzeba uczyć się żyć w harmonii ze sobą i akceptować zmiany zachodzące w skórze – rozumieć je jako proces dojrzewania.
P.: Czy jest jakiś składnik, który szczególnie Pani lubi i który mogłaby Pani polecić innym kobietom?
B.P.: Na moją skórę doskonale działa masło z czerwonej palmy. Jest delikatne, odżywcze i natłuszczające, świetnie poprawia koloryt mojej bladej cery. Moja skóra jest bardzo, bardzo sucha, a ten kosmetyk doskonale na nią wpływa. Jednak każdy ma inne potrzeby.
P.: Często zdarza się, że pielęgnowanie pasji rozpoczyna się od silnego impulsu, „punktu zapalnego”, który skłania nas ku poszukiwaniom, eksperymentowaniu – ku nowym ścieżkom rozwoju. Co w Pani przypadku było takim czynnikiem? Co poradziłaby Pani osobom, które chciałyby się rozwijać, znaleźć swoją ścieżkę wśród wielu różnych możliwości?
B.P.: Tak to prawda, świetnie Pani to ujęła, rzeczywiście impulsem w moim przypadku była alergia skórna dzieci. Z drugiej strony czułam potrzebę rozwijania siebie i poszukiwałam terapeutycznych sposobów na relaks. Mam jednak wrażenie, że każdy musi, niestety, sam próbować znaleźć swój sposób na życie. Z pewnością pomaga otwarty umysł, chęć próbowania, eksperymentowania i wytrwałość. Życie to ciągłe zmaganie się ze swoimi słabościami i to od nas samych zależy, jak nam się będzie żyło i co osiągniemy.
P.: To prawda, odpowiedzi na pewne pytania można znaleźć tylko w sobie. Wiele osób potrzebuje jednak kogoś w rodzaju mistrza czy przewodnika – i takie osoby, w tym Panią, Pani Beato, można spotkać na warsztatach Ploteczkarni 🙂 Wiem, że miała Pani styczność także z innymi technikami rękodzielniczymi – na przykład eksperymentowała Pani z decoupage. Dlaczego wytwarzanie naturalnych kosmetyków jest jednak dla Pani największą radością?
B.P.: Sama się nad tym zastanawiam 🙂 Ogromną radość i frajdę sprawia mi tworzenie niepowtarzalnych i indywidualnych kreacji, sporządzanie receptur jedynych w swoim rodzaju, a zabawa z kolorami i zapachami wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy i uczucie spełnienia. Dodatkowo satysfakcja i wdzięczność klientów – „bezcenna” 🙂
P.: Co poradziłaby Pani osobom, które chciałyby rozwijać się w kierunku wytwarzania naturalnych kosmetyków? Jakie cechy ma osoba predysponowana do tej pasji, a co przeszkadza?
B.P.: Każdy może tworzyć – pod warunkiem, że naprawdę chce 🙂 Nie obędzie się jednak bez odrobiny cierpliwości i rzeczywistych chęci.
P.: Dlaczego jednak taka pasja przyciąga akurat kobiety? Czy jest to spowodowane tylko stereotypem, że kosmetyki są dla kobiet?
B.P.: Myślę, że wytwarzanie kosmetyków naturalnych to świetne zajęcie właśnie dla kobiet – mamy w sobie ogromne pokłady cierpliwości i nie zaprzeczamy temu, godzimy się na to, jakie jesteśmy. Mężczyźni natomiast czasem zdają się myśleć, że są stworzeni do większych rzeczy. Nawet, jeśli nie są.
P.: Szukają niekiedy „silniejszych” bodźców. Wytwarza Pani mydła, balsamy do ciała, kremy, pomadki ochronne, maści do skóry i wiele innych rodzajów kosmetyków. To bardzo szeroki zakres zainteresowań. Skąd czerpie Pani fachową wiedzę potrzebną do pielęgnowania swojej pasji? Dobranie składników dla konkretnego rodzaju skóry na pewno nie jest łatwe. Nasze Czytelniczki i osoby, które chciałyby zająć się wytwarzaniem kosmetyków naturalnych zastanawiają się pewnie czy potrzebna jest im do tego wiedza z zakresu chemii. Dużo osób zniechęca przekonanie, że niewiele wiedzą o związkach i reakcjach chemicznych. Czy takie podejście rzeczywiście jest konieczne przy tego typu zainteresowaniach? Czy może to reklamy odwołujące się do laboratoryjnych osiągnięć narzucają taki sposób myślenia?
B.P.: Moje kosmetyki powstają z nieskomplikowanych, a nawet prostych receptur. Mówi się, że nie święci garnki lepią. Wyznaję zasadę, że im prościej tym lepiej. Oczywiście pewna wiedza zawsze jest przydatna. Zachowuję jednak dużą dozę zdrowego rozsądku – czytam, szukam i szperam, analizuję etykietki na opakowaniach kosmetyków wyprodukowanych komercyjnie i staram sie upraszczać receptury. Żeby stworzyć odżywczy krem czy nawilżające mydło nie potrzeba kilkunastu składników, a zaledwie kilku.
P.: Czy na co dzień używa Pani wytwarzanych przez siebie kosmetyków?
B.P.: Na co dzień używam mydła naturalnego peelingowego (bo mam szorską, suchą skórę), mydła w płynie (a właściwie balsamu do mycia ciała), a pomadki do ust mam dosłownie wszędzie 🙂 Żółty, półtłusty krem do twarzy dobrze współgra z moją bardzo suchą skórą twarzy i poprawia odrobinę jej koloryt. W zimie moją skórę wspaniale natłusza sugar scrub na bazie cukru muscavado lub płatków owsianych – wtedy nawet masło do ciała nie jest potrzebne 🙂
P.: Nasze środowisko naturalne jest, niestety, bardzo zanieczyszczone. Jak dobierać naturalne składniki, by mieć pewność, że są one najwyżej jakości, nie są zanieczyszczone i nie zaszkodzą skórze?
B.P.: Czytać, pytać i być świadomym składników zawartych w produktach, które kupujemy i których używamy.
P.: Zajmuje się Pani wytwarzaniem naturalnych kosmetyków już od długiego czasu. Czy przypomina sobie Pani jakąś zabawną, pouczającą lub inspirującą sytuację, którą chciałaby Pani się podzielić z naszymi Czytelniczkami?
B.P.: W tym momencie przychodzi mi do głowy tylko jedna historia. Znajomi pytali mnie jak sobie daję radę w mojej działalności, czy są jakieś korzyści… Ja odpowiadałam że jest OK, ale mój mąż – że wychodzi na tym jak Zabłocki na mydle 🙂 Wszystko zależy od punktu widzenia. Moja praca przynosi mi bardzo dużo satysfakcji, chociaż nie jest łatwo być sobie samemu sterem, okrętem i żaglem.
P.: Życzę Pani zatem dalszych sukcesów i dużo radości 🙂
B.P.: Dziękuję za rozmowę, skłoniła mnie do kilku refleksji 🙂